Film

„Plan 9 z kosmosu” – film najlepszy z najgorszych

Urodzony w stanie Nowy Jork w 1924 roku Edward Davis Wood Jr. dorastał w czasach rozwoju estetyki pulp, łączącej kicz z fantastyką naukową, krwawymi historiami kryminalnymi oraz siłami nadprzyrodzonymi. Nic więc dziwnego, że Ed, podobnie jak cała masa jego rówieśników, lata 50. spędził głównie z nosem wetkniętym między stronice komiksów lub na sali kinowej. Nie mniej zwyczajne wydawało się jego zamiłowanie do kręcenia własnych dzieł filmowych amatorską kamerą 8 mm. Jednak było coś, co ostatecznie wyróżniło Wooda na tle rówieśników i pozwoliło uwiecznić jego nazwisko w historii kinematografii. Swoje marne produkcje z niedopracowanym scenariuszem i drewnianym aktorstwem, realizowane przy niemal zerowym budżecie traktował całkowicie serio aż do śmierci. Ostatecznie zapewniło mu to miano najgorszego reżysera wszech czasów i należy przyznać, że jest to tytuł w pełni zasłużony, o czym najlepiej świadczy jego sztandarowe dzieło pt. „Plan 9 z kosmosu”.

Brak pierwszoplanowego aktora? Żaden problem!
Film ten został zrealizowany w 1959 roku i co ciekawe okazał się ostatnią rolą legendarnego odtwórcy przerysowanej do granic możliwości, ale urokliwej roli Drakuli – Beli Lugosi, który prywatnie przyjaźnił się z Woodem. Pech chciał, że zmarł on na początku zdjęć, co jednak zupełnie nie zniechęciło reżysera, scenarzysty i producenta „Planu…” w jednym i brakujące sceny z udziałem zmarłego kolegi postanowił uzupełnić zupełnie przypadkowymi nagraniami archiwalnymi, łącząc je zresztą filmu niesamowicie naciąganą fabułą. Szczytem profesjonalizmu, na jaki zdobył się Wood, było dokręcenie dosłownie jednej sceny z udziałem dublera, kompletnie jednak niepodobnego do Lugosiego, nawet mimo zakrycia połowy twarzy.

Główne wątki oraz ich brak wpływu na fabułę
Skoro wspomniana została już naciągana fabuła, warto by wyjaśnić, jaką to historię wymyślił i postanowił zekranizować niesamowity umysł Eda. Niestety, nie jest to zadanie łatwe, bowiem ilość urwanych wątków fabularnych przytłacza i trudno dopatrzeć się w tej produkcji jakiejś myśli przewodniej, o puencie nie wspominając. Dość powiedzieć, że w filmie zobaczyć można między innymi atak kosmitów na Ziemię oraz ich imponujące latające spodki odgrywane przez faktyczne talerze zawieszone na wyraźnie widocznym sznurku. Znajdziemy tu również niebezpiecznych Zombie powstałych z grobów oraz wystąpienia gumowych potworów przenikane wątkiem romansowym.

Jednak przykładów równie źle, a nawet jeszcze gorzej zrealizowanych filmów znaleźć można mnóstwo, co więc sprawiło, że to właśnie „Plan 9 z kosmosu” wymieniany jest najczęściej na czołowym miejscu listy najgorszych filmów i dlaczego dziś nadal jest chętnie oglądany przez kinomanów? Ed Wood nie miał co prawda pojęcia o kinematografii, jednak dzięki pełnemu oddaniu swojemu hobby udało mu się zawrzeć w tych niezgrabnych produkcjach wiele ponadczasowego uroku, dzięki któremu „dzieła” te ciągle dostarczają mnóstwa rozrywki.